Po wieprzowinie i kurczaku dziś czas na wołowinę – jakie części nadają się na grilla oraz jak je marynować.
Zacznijmy od zakupów. Na co zwracam szczególną uwagę, wybierając wołowinę? Zawsze sprawdzam, w jakich warunkach jest przechowywana: czy nie jest przemieszana z innymi gatunkami mięsa, czy nie leży w osoczu i jaki ma wygląd. Wołowina powinna być intensywnie czerwona, lekko wilgotna, ale o matowej powierzchni i sprężysta w dotyku. Istotny też jest kolor tłuszczu – im bielszy, tym lepszy.
Przede wszystkim zaś kupuję mięso ze sprawdzonego źródła. Niestety, zdarza się, że wołowina sprzedawana w sklepach to mięso krów ras mlecznych, a nie mięsnych. A to wielka różnica w smaku, zapachu i jakości mięsa wołowego! W dużym skrócie rasy mięsne charakteryzują się inną strukturą tkanki mięsnej o charakterystycznej, delikatnej, pięknie marmurkowej strukturze tłuszczu. To on, gdy się wytapia, nadaje mięsu kruchości. W przypadku wołowiny ogromny wpływ na jej smak ma tzw. dojrzewanie - mięso tuż po uboju powinno być sezonowane w odpowiednich warunkach chłodniczych. Wówczas kruszeje, staje się bardziej soczyste, aromatyczne i łatwiejsze do strawienia. To proces kosztowny, dlatego niestety, w większości polskich sklepów ze świecą szukać kawałków wołowiny sezonowanej. Ale jak już Wam się uda taką zdobyć – osobiście gwarantuję jej niesamowity smak!
Spróbujcie przepisu na antrykot po amerykańsku:
https://www.przepisy.pl/przepis/antrykot-wolowy-po-amerykansku
Lubię marynować wołowinę tuż przed smażeniem i ze względu na jej smak nie dodaję zbyt wielu przypraw. Wystarczy kilka gałązek rozmarynu, świeżo mielony pieprz, olej, czasami gałązka tymianku. I na przekór większości, solę mięso przed smażeniem - uważam, że mięso wówczas więcej zyskuje niż traci…
O tym, czym się różni stopień wysmażenia wołowiny „blue” od „medium rare”, dowiecie się z mojego następnego wpisu.
Zapraszam!
Komentarze (0)