Kalafior tak nam spowszedniał, że mało kto z nas pamięta, że to warzywo (jak i wiele innych) zawdzięczamy najprawdopodobniej królowej Bonie, która sprowadziła je do Polski kilka wieków temu. Kalafior na dobre się u nas zadomowił. Jest uprawiany i spożywany bez wyjątku w każdym zakątku naszego kraju.
Również i ja lubię kalafiory. Często jednak w domach, ale też i w restauracjach, dostaję kalafiora rozgotowanego... Taką już w Polsce mamy złą „tradycję” – rozgotowane warzywa, rozgotowane makarony... Ale póki starczy mi sił, będę z tym walczył - przecież rozgotowany kalafior traci swoje wartości odżywcze, ale przede wszystkim smakowe!
Sałatka z kalafiora z oliwkami
Ale zacznijmy od początku, jak wybrać dobrą główkę kalafiora? Po pierwsze kolor – powinien być biały, kwiatostan jednolity, bez przebarwień. Po drugie jędrność – różyczki nie powinny dać się zgnieść. Najlepiej wybrać warzywo w otoczce zielonych liści, które zapewniają odpowiednią wilgotność, przedłużając żywotność, i jednocześnie chronią sam kwiatostan. Same liście zaś powinny być zielone, sprężyste i pozbawione przebarwień. Unikajmy kalafiorów, które mają pożółkłe lub podsuszone liście.
Świeży kalafior można przechowywać kilka dni w chłodnym miejscu, najlepiej zawinięty w wilgotna gazę lub ręcznik papierowy. Kalafiora po zblanszowaniu możemy również zamrozić.
Od pewnego czasu w sklepach możemy też kupić kalafiory fioletowe, pomarańczowe i zielone. Zielony romanesco w smaku jest odrobinę łagodniejszy od zwykłego kalafiora, z lekko orzechowym kremowym posmakiem. Jest też dużo słodszy od brokułów czy kalafiora białego.
Kalafiory fioletowe i pomarańczowe swój kolor zawdzięczają naturze, a nie sztucznym barwnikom. Kalafior purpurowy z kolei jest o wiele słodszy, nawet od romanesco. Gotując te kalafiory dla utrwalenia ich koloru warto do wody dodać nieco soku z cytryny lub octu.
W kolejnym tekście poradzę, jak gotować kalafiora, żeby się nie rozgotował. Do przeczytania!
Komentarze (0)